Ostatnio spotkałam się z artykułami, które chcą przekonać, iż fluor przyjmowany z past do zębów jest szkodliwy dla naszego zdrowia. Ile w tym prawdy?
Rola fluoru
Już w pierwszej połowie XX wieku naukowcy odkryli wpływ fluoru na zmniejszenie ilości ubytków. Wówczas jednak nie dodawano tego składnika do past. Po prostu – na obszarach, gdzie woda miała większe stężenie fluoru ludzie nie mieli aż tak wielkiego problemu z próchnicą.
Współcześnie fluor to standard, jeśli chodzi o profilaktykę zdrowego uśmiechu. Niegdyś fluoryzacja była wykonywana w szkołach (sama bardzo dobrze pamiętam cały ten proces). Dzisiaj wystarczające ilości tego składnika są dostępne w produktach do higieny jamy ustnej.
Fluor obecny jest w kościach i to właśnie na tym poziomie odgrywa dużą rolę. Szkliwo zębów zbudowane jest w 96 procentach ze składnika mineralnego. Ten komponent stanowi ochronę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Resztki spożywanego pokarmu mają tendencję do gromadzenia się w przestrzeniach między naszymi zębami. Kiedy ulegają rozkładowi, powstają szkodliwe drobnoustroje niszczące skutecznie płytkę nazębną. Oprócz bakterii wydzielane są kwasy pozbawiające szkliwo jego naturalnej powłoki. Zbyt duże braki powodują zwiększony rozwój próchnicy. Ponadto zęby stają się bardziej kruche i łamliwe.
Dlaczego boimy się fluoru?
Strach wynika oczywiście z niewiedzy. Zwolennicy teorii o szkodliwym wpływie fluoru wytaczają potężne działa. Przekonują, iż składnik ten może powodować artretyzm, spadek męskiej płodności, a nawet powoduje uszkodzenie mózgu. Stomatolodzy trzymają rękę na pulsie i uspokajają: nie ma żadnych dowodów na to, by fluor w niskiej, codziennej dawce powodował dysfunkcje w organizmie ludzkim.
Czy istnieje jakaś dawka fluoru, która może jednak zaszkodzić? Normy unijne określają, że zawartość fluoru w paście nie może przekraczać 1000 – 1500 ppm. Szacuje się, że śmiertelna dawka fluoru dla osoby ważącej 70 kilogramów to 5-10 g. W standardowej paście do zębów dla ludzi dorosłych znajduje się tylko 2,25 mg fluoru.